Spotkania Wspólnoty Matki Miłosierdzia

W każdy piątek, godz. 18.30, w kościele w Jarosławskim Opactwie
        Nasza modlitwa wspólnotowa wygląda na inną, niż powszechnie ją znamy w Kościele.  Mówią niektórzy, że dużo w niej emocji, różnych przesadnych gestów np. podnoszonych rąk, zbyt bezpośredniego zwracania się do Pana Boga, pełna niepewności co do charyzmatów, słów i poznań przychodzących, czy nie są one wytworem naszych uczuć, myśli, itd.

       Niewiedza i brak zrozumienia są głównym źródłem naszych obaw. Maryja też w momencie Zwiastowania nie miała pewności, jak będzie wyglądała Jej przyszłość, jak Pan Bóg przeprowadzi swój plan. Anioł nie powiedział Jej wszystkiego. Nie rozumiała stawianych Jej zadań, dlatego pytała. Ale miała zaufanie do Pana Boga i mieć ufność, szczególnie w trudnych chwilach, to jest nasze zadanie na dziś. Uczyć się każdego dnia ufności w ciemnościach. Tak, aby Boży plan dla naszego życia się wypełnił.

J 3,5 Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. 

J 3,8 Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha.

       Każdy kto doświadczył chrztu w Duchu Świętym te słowa z Ewangelii Św. Jana, powinien mieć w sercu, każdego dnia. W dzisiejszych czasach wydaje się, że Kościół o tych słowach zapomniał. Obserwujemy tak wielkie zamieszanie wśród pasterzy Kościoła. W tylu ważnych sprawach różni pasterze mówią co innego, nawet biskupi. Jak to jest możliwe? Czy Pan Bóg ma różne zdania na ważne sprawy w Kościele? Czy Ojciec Niebieski ma inne plany niż realizuje je Pan Jezus lub Duch Święty? Przecież to niemożliwe. Dlatego więc te słowa muszą być w Kościele przypominane i wypełniane. Nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego jeżeli nie narodzicie się z Ducha! Można odnieść takie wrażenie, że w Kościele jest przekonanie, że wystarczy otrzymać sakrament Chrztu i Bierzmowania i ten warunek jest spełniony. Ale czy napewno !? Można mieć sakrament Kapłaństwa, skończyć studia teologiczne, zrobić doktorat z teologii, być profesorem teologii, ... i odejść z Kościoła. Ale czy ktoś, kto nauczy się słuchać Ducha Świętego i żyć z Nim i w Nim może pójść do piekła? A żyć w Duchu too przyjmować dzięki Duchowi Świętemu zrozumienie Słowa Bożego każdego dnia i żyć Nim, wypełniać wolę Ojca objawioną nam przez Ducha Świętego, przynosić owoce Ducha w relacjach z bliźnimi, miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie, które bez pomocy Ducha Świętego są próbą nakładania ciężarów nie do uniesienia. Jak miłować nieprzyjaciół, dobrze życzyć naszym wrogom, prześladowcom, pochylać się nad ludźmi przegranymi, odrzuconymi, upadłymi, zniewolonymi, kiedy uczucia nasze temu się sprzeciwiają. Jak dawać świadectwo prawdzie, wyznawać Jezusa, kiedy nas zastraszają, prześladują, zabijają (może jeszcze nie fizycznie, ale życiowo tak - tak, abyśmy mogli się rozwijać, nasze talenty w pracy, nauce). Bez pomocy Ducha Świętego jest to niemożliwe. Dlatego musimy zaufać Duchowi Świętemu. Aby wypełnić Słowo i wolę Bożą musimy nauczyć się Go słuchać.

  Jak zatem uczyć się słuchania i podążania za natchnieniami Ducha Świętego?  W modlitwie wspólnotowej.

        Jesteśmy jednym ciałem, którego głową jest Chrystus. Tak się Panu Bogu spodobało, abyśmy szli razem z Nim, razem z naszymi braćmi i siostrami, a nie osobno. Uczynił nas dziećmi Bożymi, którymi jesteśmy. Dzięki Duchowi Świętemu nimi jesteśmy. I dlatego posyła do nas Ducha Świętego, aby modlił się w nas. Tak więc na modlitwie wołamy Ducha Świętego, abyśmy dzięki Niemu i przez Niego mieli relacje z Jezusem i z Ojcem. Wołamy o Ducha Świętego do Ojca Niebieskiego i naszego Pana Jezusa Chrystusa, aby nam go posyłał. I chociaż On w nas już jest, to prosimy o Jego obecność w naszych myślach, pragnieniach, sytuacji życiowej, trudnościach, w każdej chwili, ponieważ On JEST. I wciąż staje się. Dlatego do Niego wołamy. Na modlitwie wspólnotowej stajemy w Jego obecności. Duch Święty pragnie, abyśmy byli jego bliskimi. ON sam modli się w nas, kiedy nie umiemy modlić się tak jak trzeba. Na modlitwie weryfikujemy nasze życie i hierarchię najbliższych nam Osób. Warto zadać sobie pytanie, na którym miejscu umieściłbyś Osobę Ducha Świętego na swojej liście 10 najbliższych Ci osób?

       Na modlitwie stajemy w Bożej obecności, aby uwielbiać PANA. Aby wyznać Mu naszą największą miłość, umiłowanie. Tego musimy się uczyć, bo to będziemy robić w Niebie. Czym jest uwielbienie? Bez Ducha Świętego jest to niemożliwe. Nikt bez pomocy Ducha Świętego nie może powiedzieć, że Jezus jest PANEM. Uwielbienie znaczy stopień wyżej niż miłować, kochać. I to słowo zarezerwowane jest tylko do Pana Boga! Jeżeli Pan Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko będzie na właściwym miejscu w naszym życiu. Często słyszymy w potocznym języku, że ludzie uwielbiają wszystko. Jakby to słowo zmieniło swoje znaczenie. Ale czy ci ludzie, którzy uwielbiają rzeczy ludzką ręką stworzone, nie czynią sobie swoje bożki. A kiedyś przecież będziemy musieli zdać sprawozdanie z każdego wypowiedzianego słowa. Dlatego tak jak potrzebujemy miłych słów, aby utrzymać dobre relacje z bliskimi nam osobami, tak uwielbienie jest konieczne, aby utrzymać dobre relacje z Panem Bogiem.

       Czym zatem jest uwielbienie? Czy tylko naszym czasem oddanym Panu, bo tylko to mamy? Nie tylko. Jest także dawaniem świadectwa, że jestem Dzieckiem Bożym w Jezusie Chrystusie. Kiedy podnosimy ręce tak, jak Jezus został ukrzyżowany dla naszego zbawienia, Ojciec nasz Niebieski patrzy na nas przez pryzmat swojego Syna. Bo jak mówi Pismo Jezu uwielbił Ojca na krzyżu. Uwielbiamy zatem Ojca i Jezusa I Ducha Świętego, który wypłynął z Jezusowego przebitego boku, w naszych trudnościach, zmaganiach, zniewoleniach, chorobach, ale też i grzechach które Jezus wziął na Siebie i ofiarował Ojcu za nas. W tym jest nasze uzdrowienie, uwolnienie, pokój i jedność z Panem. W tym wypełniamy wolę Ojca, kiedy prosimy w naszych tj. naszych braci potrzebach ku większej Chwale Bożej. Po wielokroć jak czytamy w Ewangelii, prosi nas Pan Jezus, abyśmy prosili, dla nas i braci naszych. W tym wyraża się Boże Miłosierdzie, które wciąż się powiększa. Nasza ufności wyraża się przez to, że kiedy prosimy to wierzymy, że otrzymamy i że zostaniemy wysłuchani.

I to jest nasze zadanie, członków Wspólnoty Matki Miłosierdzia, aby Miłość i Miłosierdzie Boże wciąż się objawiało, dzisiaj, każdego dnia, także dzięki naszym prośbom.  Do tego nas Pan Bóg wybrał  i zaufał nam, - grzesznikom.

      Kiedy stajemy wspólnie razem i modlimy się na głos, wypowiadamy do Pana to, co jest w naszych sercach. Nie chodzi o to byśmy, silili się na jakieś górnolotne filozoficzne i teologiczne refleksje i przemyślenia. To ma być moja osobista relacja z Bogiem Ojcem i Jezusem, który jest z nami. Tak jak się rozmawia z przyjacielem, mówi się o wszystkich rzeczach, których się doświadczyło, tak też mamy je omawiać z naszym najlepszym Ojcem, Jezusem i Duchem Świętym. Jak przeżyłem ten dzień, tydzień. Jak wypełniłem odczytaną wolę Bożą, jak się zachowałem w takich lub innych wydarzeniach. W modlitwie chodzi o bliskość  z Panem, a nie o wybitność i mądrość wypowiedzi. ON widzi co jest w naszych sercach. Zna nasze słowa zanim je wypowiemy. I właśnie dlatego mamy wypowiadać je ze szczerego serca. Dlatego, że Bóg chce mieć dzieci, które Go uwielbiają w Duchu i w prawdzie. A nie dlatego, co sobie pomyślą o mnie inni obecni na modlitwie. I zachowując roztropność, bo są sprawy, które zachowujemy w sercu i rozmawiamy o nich tylko z Panem Bogiem i z kierownikiem duchowym, to już teraz mamy żyć tak, jakby wszyscy o nas wszystko wiedzieli. Tak też się stanie kiedy umrzemy. Tam w drugim życiu, wszyscy poznają nas w jednej chwili. O tym jacy byliśmy, co robiliśmy i nawet co myśleliśmy. I podobnie mamy stawać na modlitwie. Ale też w roztropności. Nasza modlitwa ma być pomocą braciom i służyć budowaniu Kościoła, a nam ma służyć budowaniu naszej świętości, wiary i pokory, a nie pychy i niewiary. Nasza wiara rodzi się z tego czego słuchamy.

           Ktoś powie, przecież mogę modlić się w myślach i Pan Bóg też usłyszy moją modlitwę. 

       Tak, ale nie jest to modlitwa wspólnoty. Po drugie jak nauczyć się rozeznawać, czy to co słyszę na modlitwie pochodzi od Ducha Świętego, czy są to wytwory mojej wyobraźni, czy podszepty od złego ducha. Wspólnota pomoże mi je rozeznać. Wspólnota jak i Kościół hierarchiczny rozeznaje te wydarzenia. A my możemy się czuć dzięki temu bezpiecznie. Po trzecie uczymy się publicznie dawać świadectwo naszej wiary. Trzeba nam pamiętać, że łaska buduje na naturze. To jak nad naszą naturą pracujemy, na ile ją rozwijamy, na tyle Pan Bóg będzie sie mógł nami posłużyć. Zajmowanie publicznie głosu dla wielu jest trudnym wyzwaniem. Nie uczono nas tego. Dlatego dzięki takiej modlitwie możemy później posługiwać w modlitwie liturgicznej Kościoła w sposób który będzie dla słuchających budowaniem współnoty, a nie zniechęceniem. Po czwarte właśnie w ten sposób otwieramy się na charyzmaty, które dane są Kościołowi dla jego budowania. Właśnie w takich warunkach możemy je rozpakować i używać dla większej Chwały Bożej. A nie zakopać je do ziemi, i później usłyszeć "sługo gnuśny i niewierny....".